Agnieszka Kochaniak od dziecka miała wiele wspólnego ze sportem, gdyż uczęszczała do sportowej szkoły podstawowej o profilu lekkoatletycznym. Później jej przygoda z bieganiem zakończyła się na wiele lat. Do tej aktywności powróciła jako osoba dorosła, 9 lat temu, chcąc podnieść poziom swojej odporności. Częste zachorowania na zapalenia zatok i anginę kończyły się za każdym razem antybiotykoterapią. Zdarzyło się, że z powodu zapalenia płuc poddano ją leczeniu szpitalnemu. Wtedy postanowiła zacząć biegać. Zachorowania się zmniejszyły, a bieganie z nią już pozostało.
– Bieganie daje mi chwilę oddechu od codziennego życia, dzieci, pracy – mówi. – Pozwala też na utrzymanie jako takiej formy.
Agnieszka jest mamą Wiktora (16 lat), Janka (13,5 roku), Szymona (11,5 roku) oraz Matyldy (5,5 roku). Uważa, że wiele kobiet po urodzeniu dziecka zapomina o sobie i swoich marzeniach. Dlatego chciała pokazać, że nawet mając czwórkę dzieci można realizować swoje pasje. Założyła bloga i profil na Facebooku o nazwie “Matka biega”. Zamieszcza tam zdjęcia z treningów, opowiada o swoich przygodach i dzieli się przemyśleniami. To dla niej rodzaj pamiętnika, w którym znajdują się też wpisy o momentach kryzysów i sukcesów. Oprócz biegania jej drugą pasją od trzech lat jest spadochroniarstwo. Pracuje w Aeroklubie Warszawskim i zajmuje się tam social mediami, obsługą klienta oraz pracami graficznymi.
Jest dumna z zajęcia razem z koleżanką 3 miejsca w Biegu Rzeźnika (2014 rok), drugiego wśród kobiet na Łemkowyna Ultra Trail na dystansie 103 km (2018) oraz zwycięstwa w Zimowym Janosiku (45 km) w 2019 roku. Ma też satysfakcję z ukończenia Biegu Ultra Granią Tatr (2019 rok), a także Transgrancanaria na dystansie 128 km (2018 rok), który jak do tej pory jest jej najdłuższym biegiem górskim. Wzięła w nim udział w dniu swoich 40 urodzin. W tym roku chce wystartować w Hungary Ultra Trail (113 km), a następnie w zawodach z widokiem na Matterhorn w ramach Ultraks Matterhorn na dystansie 32 km.
Agnieszka ma intensywny tydzień treningowy. Biega 4-5 razy, a dodatkowe ćwiczenia uzupełniające wykonuje dwa razy w tygodniu. Ponadto 2-3 razy w miesiącu poświęca czas na trening w tunelu aerodynamicznym przygotowując się do skoków ze spadochronem. Czasami podczas biegu towarzyszy jej na rowerze któreś z dzieci. Mieszka w Warszawie i najczęściej trenuje w Lesie Bemowskim, a także w Kampinoskim Parku Narodowym.
Z jej treningami i startami wiążą się różne przygody. Kiedyś wczesną wiosną pobiegła do Lasu Bemowskiego. Wszędzie leżał śnieg, a ścieżki były oblodzone. Tam spotkała starszego pana z demencją, który niezauważony przez członków rodziny opuścił miejsce swojego zamieszkania. Lód uniemożliwił mu wydostanie się z lasu oraz dalszą wędrówkę. Pomogła temu mężczyźnie, a potem zadzwoniła na policję i czekała razem z nim na pomoc, dodając mu otuchy. Był przestraszony i zdezorientowany, ale dzięki Agnieszce wszystko dobrze się skończyło.
Podczas Zimowego Janosika z 2019 roku, ani ona, ani konferansjer zawodów nie zorientowali się, że przybiegła jako pierwsza wśród kobiet. Na liście finiszerów nie wyświetlało się jej nazwisko. Od organizatorów dowiedziała się, że nazwiska pojawią się dopiero, gdy przybiegną pierwsze trzy osoby. Była przekonana, że zajęła dalsze miejsce, a brak nazwiska na liście osób, które ukończyły bieg był spowodowany błędnym sczytaniem chipa pomiarowego na jednym z punktów kontrolnych. Uznała, że najpewniej została zdyskwalifikowana.
– Myślę, że moja mina, gdy wreszcie wyniki się pokazały była bezcenna – opowiada z uśmiechem. – Pamiętam, że trzymałam wtedy w ręku kubek herbaty i o mały włos bym jej na siebie nie wylała, gdy okazało się, że to właśnie ja wygrałam ten bieg.