Rządowe plany reformy rynku pracy zakładają rewolucyjne zmiany w systemie wsparcia bezrobotnych, w tym zniesienie kryterium wieku przy przyznawaniu bonów na zasiedlenie oraz nowe zachęty dla pracodawców zatrudniających seniorów. Jednak entuzjazm związany z nowymi instrumentami aktywizacji zawodowej zderza się z brutalną rzeczywistością budżetową w sektorze ochrony zdrowia, gdzie związki zawodowe zerwały negocjacje płacowe, a resort rozważa drastyczne cięcia i zamrożenie wynagrodzeń.
Rewolucja w bonach i wsparcie dla seniorów
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) finalizuje prace nad projektem nowej ustawy o rynku pracy, który ma trafić pod obrady Rady Ministrów w trzecim kwartale 2024 roku. Najważniejszą zmianą z perspektywy osób poszukujących zatrudnienia jest powszechna dostępność bonu na zasiedlenie. Dotychczas to narzędzie było limitowane wiekiem, jednak nowe przepisy zakładają, że każdy bezrobotny – niezależnie od metryki – będzie mógł ubiegać się o środki na przeprowadzkę, jeśli znajdzie pracę lub założy firmę poza dotychczasowym miejscem zamieszkania.
Gra toczy się o niemałe kwoty. Wysokość wsparcia jest ustalana indywidualnie, ale nie może przekroczyć 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Biorąc pod uwagę stawki z 2024 roku, maksymalna kwota bonu może wynieść nawet 15 648 złotych. Procedura ma być przejrzysta: starosta będzie miał 30 dni na rozpatrzenie wniosku. Po otrzymaniu środków beneficjent musi jednak spełnić szereg wymogów, w tym w ciągu 30 dni dostarczyć zaświadczenie o podjęciu pracy, a w perspektywie 8 miesięcy udowodnić, że utrzymał zatrudnienie przez co najmniej pół roku. Niedotrzymanie tych terminów lub szybka utrata pracy wiązać się będą z koniecznością zwrotu pieniędzy.
Nowe instrumenty aktywizacji i problem KFS
Resort pracy stawia również na aktywizację seniorów. Pracodawcy, którzy zdecydują się zatrudnić kobietę po 60. roku życia lub mężczyznę po 65. roku życia, będą mogli liczyć na dofinansowanie w wysokości do 50 proc. minimalnego wynagrodzenia. Świadczenie to będzie wypłacane przez 24 miesiące, pod warunkiem, że pracodawca zobowiąże się do utrzymania tego miejsca pracy przez kolejny rok.
W pakiecie zmian zapowiedziano także „staż plus” (dodatek do stypendium za zdobywanie kwalifikacji) oraz „pożyczkę edukacyjną”, która może pokryć koszty studiów podyplomowych nawet do wysokości 400 proc. przeciętnej pensji. Nowością jest także włączenie rolników posiadających gospodarstwa powyżej 2 hektarów, lecz nieosiągających dochodów, do grona osób mogących uzyskać status bezrobotnego.
Plany te obejmują również szerszy dostęp do Krajowego Funduszu Szkoleniowego (KFS), z którego mają skorzystać osoby na samozatrudnieniu oraz pracujący na umowach cywilnoprawnych. Choć kierunek zmian wydaje się słuszny, eksperci ostrzegają przed brakiem pokrycia finansowego. Tomasz Zawiszewski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy, zauważa, że już teraz zapotrzebowanie na środki z KFS czterokrotnie przewyższa dostępne fundusze, więc rozszerzenie grupy beneficjentów bez zwiększenia budżetu może jedynie pogłębić kolejki.
Zerwane rozmowy i dziura budżetowa w zdrowiu
Podczas gdy resort pracy planuje wydatki, w Ministerstwie Zdrowia trwa dramatyczna walka o dopięcie budżetu. Ostatnie posiedzenie trójstronne z udziałem związkowców, pracodawców i strony rządowej zakończyło się skandalem. Przedstawiciele związków zawodowych opuścili salę obrad po zaledwie 30 minutach. Powodem był brak przedstawiciela Ministerstwa Finansów oraz brak twardych danych, które pozwoliłyby na merytoryczną dyskusję o reformie płac.
Sytuacja finansowa Narodowego Funduszu Zdrowia jest krytyczna. Tegoroczna waloryzacja wynagrodzeń, wynikająca z ustawy o minimalnych płacach w ochronie zdrowia, pochłonęła miliardy złotych, generując potężną dziurę budżetową. Szacunki wskazują, że niedobór środków w przyszłym roku może się drastycznie powiększyć. Związki zawodowe i pracodawcy zgodnie podkreślają, że procedowanie zmian bez gwarancji finansowania ze strony budżetu państwa jest bezcelowe.
Rządowa propozycja: zamrożenie i limity
W obliczu rosnącego zadłużenia rząd proponuje drastyczne środki zaradcze. Na stole leżą propozycje zamrożenia ustawy o wynagrodzeniach na dwa lata oraz przesunięcia terminu waloryzacji stawek z lipca na styczeń. Co więcej, pojawił się kontrowersyjny pomysł wprowadzenia górnego limitu zarobków dla lekarzy pracujących na pełen etat, który miałby wynosić równowartość ok. 10,5 tys. euro brutto miesięcznie.
Planowane cięcia wywołały wściekłość środowiska medycznego. Maria Ochman z sekcji ochrony zdrowia „Solidarności” nie kryje obaw, że szukanie oszczędności skończy się zabieraniem pieniędzy personelowi zarabiającemu najmniej, którego pensje i tak są już niewystarczające.
Pracodawcy, choć rozumieją powagę sytuacji finansowej, w wydanym oświadczeniu nazwali nieobecność przedstawiciela resortu finansów „nieusprawiedliwioną”. Wiceminister zdrowia Katarzyna Kęcka zobowiązała się do zapewnienia obecności decydentów finansowych na kolejnym spotkaniu, zaplanowanym na 2 grudnia. Do tego czasu losy zarówno podwyżek w ochronie zdrowia, jak i stabilności całego systemu, pozostają pod wielkim znakiem zapytania.